O sobie samej:

" I think of myself as an intelligent, sensitive human with the soul of a clown, which always forces me to blow it at the most important moments"

poniedziałek, 29 czerwca 2009

Jestem na NIE

NIE wyszło. NIE mam siły, NIE mam ochoty, NIE chce mi się - po prostu. NIE mam tej głupiej nadziei, NIE widzę tego w kolorowych barwach, tzn. w ogóle tego NIE widzę. Totalna kicha. NIECH ktoś zatrzyma ten pociąg, ja wysiadam...

sobota, 27 czerwca 2009

Nadzieja...

Podobnie jak Ninuś, mam już dzisiaj potwornego stresa...w podobnej sprawie, za podobną kasę. Jedyne czego w życiu najbardziej nienawidzę, to niewiedza i oczekiwanie...to mnie zabija.

piątek, 26 czerwca 2009

Pisiu pisiu


W końcu jest weekend. Tyle, że ja w zasadzie go nie mam. Ciągle wisi nade mną widmo kpk-u. A ma dzisiaj imprezę koniec sezonu piłkarskiego, więc powalczy :D Kiedyś byłam zazdrosna dość mocno ale równo z każdym rokiem chorobliwa zazdrość mija, bo mija się to z celem. Ufam mu, muszę i chcę skoro ma zostać moim mężem:) niech sobie chłopak pohula z kumplami z drużyny. Ja cieszę się tylko, że mogę w końcu odpocząć po całym tygodniu. Siedzę z mamą i piję moją kawę migdałowo-czekoladową, wcinam ciastka i relaksuję się. K wybyła do swojego A, więc mamy trochę spokoju. Ja z kolei zamówiłam już suknie na 11 lipca, kilka modeli i zdecyduję się w końcu aby wypożyczyć lub kupić. Na wizytę zabieram ze sobą mamę A, zaproponowałam jej, żeby z nami pojechała, niech zobaczy doradzi mi, wypowie się. Nie chcę aby czuła się poza tym wszystkim, z boku. Zajarała się strasznie, oczywiście powiedziała, że z chęcią pojedzie i zobaczy:) i ja też się cieszę, strasznie nie mogę się doczekać kiedy już ja będę miała. Nie ukrywam, że to marzenie każdej z nas, nawet jeśli mówimy, że nam na tym nie zależy, lub ni dbamy o to - nie wierzę, przynosi to tyle radości i dobrej energii, że naprawdę polecam :)A ma się w najbliższym czasie zabrać za szukanie szukanie wzorów zaproszeń weselnych, musimy tez zdecydować jaką wódkę kupujemy i przed nami cała wyprawa do Kościoła, załatwianie formalności, bieganina, nauki...ale lubię taki rytm, poza tym chcę aby wszystko wypadło dobrze...A teraz uchylam rąbka tajemnicy: Moje modele do wyboru...na któryś muszę się w końcu zdecydować, może mi pomożecie :)....

wrzucę potem, internet się buntuje...

czwartek, 25 czerwca 2009

It's so good

Zacznę od przyjemnych rzeczy. Otóż wczoraj zaproponowano mi podwyżkę - nie rewelacyjną ale jakieś 200zł na rękę wyjdzie :) ale ale...kosztem nowego obowiązku :) zgodziłam się, bo wychodzi na to, że i tak to robię ale do tej pory nikt mi za to nie płacił, więc czemu nie? Kasa zawsze się przyda, a mnie to już szczególnie ;p Jestem dzisiaj wypompowana tymi rozmowami jaką procedurę ustalić aby móc sprawnie i bez problemu zarządzać reklamacjami mnie w firmie, tak bo ja jestem kręgosłupem Działu Reklamacji, Sekretariatu i po części działu handlowego i wielu innych działów w firmie...z tego akurat cieszę się najmniej. Jednakże pomimo swoich ambicji wyznaję zasadę, że jak się nie ma co się lubo to się lubi co się ma, no i dodatkowo nie mogę powiedzieć że zarabiam mało...zgrzeszyłabym. Nie jestem to absolutnie praca moich marzeń, bo branża budownicza jest trudna dla kobiety, ale jakoś daję radę. Wkręciłam się, w listopadzie miną dwa lata odkąd zasiliłam zespół pracowników mojej firmy. Nauczyłam się wielu przydatnych rzeczy, potrafię pracować w stresie i pod presją czasu, cenię to w sobie. Nie jest to szczyt moich zawodowych marzeń, ale dopóki nie skończę studiów coś robić muszę. Chwila relaksu i odpoczynku jest mi dzisiaj niezbędna, czuję jak zamykają mi się oczy i zapadam w błogi spokój. Wymiękłam, dziś był naprawdę trudny dzień. Aby poprawić sobie humor sprawiłam prezent sama sobie - kupiłam moje ulubione perfumy, Lempicką i od wczoraj pachnę znowu jej cudnym, słodkim i magnetycznym zapachem! Popołudniami ślęczę nas testami z kpku - 1000 pytań już przerobiłam ale do niedzieli chcę je przerobić raz jeszcze nie wyobrażam sobie, aby nie zdać tego egzaminu tak jak zresztą Ty, Ninuś. Z A też układa nam się super, uczucie jakoś ostatnio odżyło i odświeżyło się:) Jedynie martwi mnie fakt, że kilka dni ciężkiej pracy przede mną zarówno w domu jak i w firmie. Ale chyba z ręką na sercu mogę powiedzieć, że mam dobry okres :)

wtorek, 23 czerwca 2009

Nieważne

Codziennie jesteś sprzedawany za miskę soczewicy. Codziennie jesteś zdradzany za 30 srebrników. Codziennie napotykasz mnóstwo nietaktów, niedelikatności, interesowności, manipulowania twoją osobą, nie mówiąc już o atakach brutalności, chamstwa, nieuczciwości. Naucz się mówić: nieważne. Bo inaczej zaleje cię fala błota. Bo inaczej, gdy będziesz to wszystko zapamiętywał, analizował, udusisz się. To jest droga samozniszczenia. Ci, którzy lądują w zakładach psychiatrycznych albo popełniają samobójstwo, mają rację oskarżając otoczenie. Ale są również sami winni.
Dlatego naucz się mówić: nieważne. Tym bardziej, że i ty nie jesteś bez winy i ty sprzedajesz swoich braci za miskę soczewicy, zdradzasz ich za 30 srebrników. I ty popełniasz wobec nich tysiące niedelikatności, jesteś interesowny, przewrotny, nie mówiąc o wszystkich nietaktach, z których sobie nie zdajesz sprawy, które weszły w styl twojego życia. Spleceni w uścisku wzajemnej winy umiejmy sobie nawzajem przebaczyć.

- Mieczysław Maliński, "Przed zaśnięciem"


Ja też dzisiaj mówię: nieważne. Jak kruche i ulotne to co nas otacza, nie osądzajmy innych zanim sami siebie nie rozliczymy z popełnionych błędów...


poniedziałek, 22 czerwca 2009

It's just an ordinary day

Jest brzydko, szaro i smutno. Kawa mi już zmarzła, a jest pyszna czekoladowo-migdałowa :) Do tego krakersy i jestem w raju. Dzień minął jak zwykle podobnie do pozostałych, wypełniłam tonę papierów, odebrałam milion telefonów i uśmiechałam się setki tysięcy razy, czyli standardowy biurowy dzień. Dora śpi koło mnie zawinięta w mój pluszowy koc po same uszy, kochana już mija tydzień jak ją mamy i wszyscy się zdążyliśmy potwornie już przywiązać do niej. Nie wyobrażam sobie, abyśmy mogli ją kiedykolwiek oddać. Właściwie to czekam na A, ma przyjechać dziś wieczorem, bo jutro znowu zaczynają się praktyki, poza tym od soboty się nie widzieliśmy, jakoś tak się stęskniłam (!) ;) K gdzieś wybyła, ma też focha na swojego A, no cóż zaczęły się jej wakacje, wcale się nie dziwię, że korzysta jak może, kiedy minęły te lata gdy ja wylegiwałam się w łóżku w wakacje ...Gdy człowiek zaczyna pracować wszystko ale to wszystko się zmienia o 180 stopni. Całe życie wywraca się do góry nogami i inne priorytety pojawiają się w naszym życiu. W niedzielę mam egzamin, kpk mnie prześladuje po raz enty i marzę aby w końcu go zdać, żebym nie musiała nigdy więcej się tego uczyć. Mama się martwi. A w kółko powtarza abym się uczyła. A ja...im bardziej wiem, że powinnam w tym większy marazm wpadam. Nie dam się, nie mogę, muszę zdać i wytrzymać te kilka dni. Więc do dzieła, komu w drogę temu...

sobota, 20 czerwca 2009

Anka

U mnie bez zmian. Weekend, więc odpoczywam. Kot szaleje i kochamy go coraz mocniej z dnia na dzień. Ja wrzuciłam na looz, i odpoczywam. Ogarnęła mnie tylko mała melancholia. Natknęłam się przypadkowo na wiersz, który uwielbiałam w czasach szkoły podstawowej i który uwielbiam do dziś, tak po prostu bo jest piękny...tak za nic, tylko albo aż za jego przekaz, kunszt i słowa...

"Anka", Władysław Broniewski

Anka, to już trzy i pół roku,

długo ogromnie,

a nie ma takiego dnia, takiego kroku,

żebym nie wspomniał o mnie:

o mnie, osieroconym przez ciebie,

i choć twardość sobie wbijam w łeb,

nie widzę cię w żadnym niebie

i nie chcę takich nieb!

Żadna tu filozofia

sprawy tej nie zgładzi:

mojej matce, mojej siostrze było: Zofia,

i jakoś czas na to poradził.

A ja myślę i myślę o tobie

po przebudzeniu, przed snem...

Może ja jestem coś winien tobie? -

bo ja wiem.

Na Powązkach ośnieżona mogiła,

brzozy coś mówią szelestem...

Powiedz, czyś ty naprawdę była,

bo ja jestem...







środa, 17 czerwca 2009

Time is money

Jakoś tak na nic nie mam czasu ostatnio nawet aby wpaść tu na chwilę...mamy kota w domu, to chyba dlatego. Kot zdominował nasze 2 ostatnie dni. Mam dużo pracy, A przesiaduje u mnie i pracuje na moim komputerze. Nie mam się jak wstrzelić ot co..więc póki co szybko w wolnej chwili przesyłam chociaż słoneczne pozdrowienia :)

niedziela, 14 czerwca 2009

Problemy dnia codziennego

Dzisiaj mamy zjazd rodzinny. K ma jutro osiemnaste urodziny. Dzisiaj przyjeżdża jej chrzestny K, babcia i cała reszta. Kocham takie rodzinne zloty...;p Od rana z mamą latałam po sklepach i kupowałyśmy jedzonko, w końcu coś trza na tym stole położyć. Tort też jest. Prezenty mam przygotowane. Mam nadzieje, że jej się spodobają. Mam potwornie wybredną siostrę. Dzisiaj jest ostatni dzień byczenia się. Jutro znowu poniedziałek i do pracy. "Uwielbiam" jak wszystko zaczyna się od nowa, chociaż skłamałabym jakbym powiedziała, że moje poniedziałki są do bani. Przyszły moje zamówione testy z postępowania karnego, wiec nie skłamię już, że czekam na nie, muszę się zacząć uczyć, innego wyjścia nie widzę, moje konto jest sukcesywnie czyszczone przez ten egzamin..Nie chcę więcej myśleć, o tym, co pesymistyczne i złe. Wierzę, że wszystko musi się w końcu udać, wierzę, że co nas nie zabije to nas wzmocni. Wierzę też, że coś zawsze dzieje się z jakiejś nawet nieznanej nam przyczyny. Pomimo tylu porażek nie łamię się, nie mam też czym płakać, czuję wstyd i zażenowanie, że jestem nieudolna w tej jednej sprawie. Ale nie poddaję się, i próbuję dalej, w końcu kiedyś powiem o sobie, że jestem wymarzoną panią mgr :) to na początek, nie zamierzam na tym zakońćzyć swojej kariery naukowej. Patrzę przez okno i niebo jest tak błękitne, że aż razi w oczy...kocham ten błękit, od razu czuję się optymistycznie nastawiona do ludzi i świata, jak widzę takie piękne niebo to wierzę bardziej niż zawsze, że wszystko mi się uda...wszystko co zaplanowałam...

sobota, 13 czerwca 2009

Fashion victim 2

Dzisiaj znowu zrobiliśmy sobie wycieczkę do Salonu do Opola. Było cudnie. W przeciwieństwie do czorajszego Salonu (reklamy robić nie będę) i pań, które twierdziły, że zrobią ze mnie fashion star (zrobiły fashion victim) dzisiaj panie obsługujące drugi salon dwoiły się i troiły. Suknie były piękne, wszystkie. Zdobione, tiulowe, słodkie, eleganckie...takie jak sobie wymarzyłam. M razem z T i K zasiedli na kanapie i powdziwiali mnie. Rzeczywiście myślę, że uda mi się coś od nich wybrać mają piękne modele. Złaziliśmy się jeszcze potem po Media Markt, Realu, CCC i kupiłam buciki :) Rano czym prędzej poleciałam ledwo po 10.00 do jubilera, aby zamówić dla chrześnicy A grawerowaną łyżyczkę na roczek, myślę, że prezent oryginalny i z klasą i mam nadzieję, że się spodoba. Co A by beze mnie zrobił? No właśnie nie wiem...Napisałam już swojej przyszłej teściowej wiadomość na n-k i wysłałam linki do sukienek, które mierzyłam, bo zdjęć nadal robić nie można...Z ledwością dotarłam do domu, ale za to buźkę mam uśmiechniętą, bo w końcu pogoda na Dolnym Śląsku zrobiła się cudna, tak na to czekałam...Więc oddaję się dalej błogiemu lenistwu z laptopem na kolanach...

piątek, 12 czerwca 2009

Fashion victim


Wróciłam. Padam mimo, że kocham zakupy. Co najśmieszniejsze nic nie kupiłam...tak właśnie. Kupiłam za to torbę dla K (Cropp rulezz), perfumy (jednak DKNY), błyszczyk (made in Douglas), mam nadzieję, że będzie uchachana :) To tyle. Zabrałam mamę na pyszną kawę w Coffee Heaven, potem na żarełko w KFC i dzień zaliczam do udanych! aaa zpaomniałabym...byłam w salonie sukien ślubnych...tak odważyłam się i....rewelka! Muszę bez fałszywej skromności pochwalić się, że w każdej wyglądałam bardzo ładnie...korzystnie, szczupło (tak kocham to uczucie!) i tak jakoś słodko...tato był zachwycony, mama też. Jednakże skłamałabym jakbym powiedziała, że padłam z wrażenia. Nie padłam, było ładnie ale nie zachwycacjąco. Być może dlatego, że Pani (niby wiedziała co robi..) fasony zapodała mi średnio mnie interesujace...błyszczące...z cekinami...świeciły się jak psu j*** :) Nie taka ma być moja suknia...ja chcę prostoty, szyku, elegancji, klasy...tak właśnie. Nie atłasu który pamięta moja komunia, nie satyny, która była modna w czasach mojej studniówki (czyli jakieś 5 lat wstecz)...mam kilka upatrzonych modeli, owszem. Nie chcę kupować, chciałabym suknię wypożyczyć, jeśli się uda :) Na razie jestem dość mocno podekscytowana tym faktem...liczyłam na to, że będę wyglądała jak przejrzały pomidor, jak mała szynka, a tu niespodzianka i to jaka miła! :). Muszę jeszcze odwiedzić kilka salonów, pomierzyć, sprawdzić. Napewno nie zatrzymam się na jednym salonie, w którym na dodatek nie wolno wypożyczać ;-/ Obieciałam też A, że prześlę mu kilka zdjęć w sukni ale wredne babsko zabrobiło cykać fotki...poza tym rodzice potem uświadomili mnie, że Pan Młody (tu pękłam!) nie powienien Panny Młodej (tu padłam) oglądać przed ślubem..o..i po moim gadaniu. Kochani, tyle dzisiaj się wydarzyło, iż mimo, że moim jedynym osobistym zakupem byly soczewki kontaktowe to było w dechę! Wróciłam zmęczona, ale pozytywnie, wkręciłam jogurt, bułę i włączyłam laptopa...idę surfować dalej...teraz na tapecie salony mody ślubnej...pełna ekscytacja...

czwartek, 11 czerwca 2009

Na chwilę i przypadkiem zupełnie ...


Tak sobie buszowałam po sieci i natknęłam się na jedną z moich ulubionych sentencji..podzielę się nią z Wami...jest piękna..i prawdziwa...delektujcie się ze mną :)


"Człowiekowi często zdaje się, że się już skończył, że się w nim nic więcej nie pomieści. Ale pomieszczą się w nim jeszcze zawsze nowe cierpienia, nowe radości, nowe grzechy."

- Maria Dąbrowska "Noce i Dnie"

Misz&Masz

Właśnie wstałam i mam wyrzuty sumienia, że nie wstaję jak Pan Bóg przykazał, tylko się byczę ile wlezie :) W domu cisza i spokój, K nie ma znowu siedzi u swojego A na wichurze:) Mój A dotarł do domciu, cały i zdrowy. Pociągnęłam go trochę za język co by mi poopowiadał jakieś rewelacje z wycieczki. Jak to na każdej wyciecze, coś musiało się zdarzyć. Pchali starego żęcha - autobus bo nie chciał im odpalić, opiekun przybił pieczątkę na stole, a ludzie chcieli "seksić" się w dziwnych konfiguracjach...tego można było się akurat spodziewać. Pogroziłam palcem A p czym usłyszałam, że jak na wizytę w Browarze przystało w ciągu 2 dni wypił 20 piw...Matko jedyna, przecież będzie wyglądał jak przejrzały pomidor od tych kalorii...pustych kalorii...Nie chcę widzieć efektu wyprawy nie i już. Ogólnie wycieczka pełen pozytyw, tyle, że nakładłam mu do łba, żeby się jakoś szczególnie do takich niekontrolowanych (przeze mnie) wypadów nie przyzwyczajał zbytnio..co za dużo to nie zdrowo, a w przypadku facetów trza tego pilnować jak oka w głowie :)
Z kolei moje weekendowe plany są nijakie...E z Łodzi się nie odzywa od przeszło tygodnia. Miałam nawet w głowie plan aby pojechać do niej z A właśnie na ten długi weekend oglądnąć mieszkanie, zwiedzić Łódź, ale stwierdziłam, że mam teraz dość sporo wydatków, więc odpuszczę...Moja wypłata w tym miesiącu zaskoczyła mnie samą...była najwyższa z dotychczasowych...zaskakująco duża, ale nie mam nic przeciwko niech taka pozostanie. Głupio mi się tylko zrobiło przez moment, bo zdarza mi się wieszać psy na tej pracy, ale biorąc pod uwagę moje zarobki nigdzie nie dostanę tyle na początek co mam teraz...i kółko się zamyka. Nie chcę też utknąć tam na wieki, bo branża zupełnie nie moja, ni w ząb. Wiem tylko, że w chwili obecnej czy mi się to podoba czy nie muszę tam pozostać, bo z pracą ciężko, przed nami wesele, i mnóstwo nowych wydatków, aż mnie łeb boli jak o nich pomyślę! Jak to mądrze mawiają: "Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma"... i przy tym pozostanę.

środa, 10 czerwca 2009

Blogowe porządki czas zacząć

Powoli rozgościłam się tutaj na dobre. Strasznie mi się tu podoba. Jest tu tyle możliwości o jakich w interii mogłam tylko pomarzyć...zostanę tu napewno. Delektuję się pięknym, wolnym, popołudniem, myślę jak się ma A, i kiedy będzie już w domu. Teraz, kiedy nie było go 2 dni, kiedy nie rozmawialiśmy ze sobą, nie pisaliśmy smsów czuję, że bardzo go kocham. Potrzebowałam tego, żeby znowu to mocno poczuć w takiej rozłące, kiedy go po prostu nie ma. Mama się śmiała, że to ostatnie moje podrygi bo od przyszłego roku już będę go mieć codziennie. To fakt, ale myślę, że damy jakoś temu radę. Wygląda na to, że na początek będziemy musieli zamieszkać u mnie. Bo w mieście, bo lepszy dojazd wszędzie, bo nie chcemy mieszkać z całą rodziną A - dosłownie i w przenośni. Czasem tak siądę i marzę, i własnym maleńkim choćby mieszkanku...kliteczce, ale mojej. Czułabym się wtedy niezależna i z chęcią bym dała odpocząć już rodzicom. Mogłabym je meblować i wiedzieć, że jest tylko moje. Banalne marzenie, ale jednak marzenie...dośc już o nieziszczonych marzeniach, pora wrócić do rzeczywistości. Czekam teraz na smsa od A, czy jest już we Wrocławiu, stęskniłam się, jestem spragniona opowieści o imprezowiczach etc. - bo na wycieczce zawsze dzieją się ciekawe rzeczy :) Blogowe porządki też już zakończone, do następnego, kiedy nadejdzie nowa wena na zmianę szablonu i kolorystyki :) Cynamonowa, witaj w domu...

Cynamonowej Świat wita


Przeniosłam swoją pisarską działalność w miejsce dla mnie bardziej przyjazne - Ninuś, teraz gramy w tej samej drużynie :) Ta blogownia jest o wiele bardziej przytulna i ciepła.
A wraca dzisiaj z wycieczki. Pisał mi, że siedzieli do 5 rano! Mogłam się przecież tego spodziewać...nie pojechali przecież po to aby iść spać o 22.00. Mają być z powrotem na 18.00 we Wrocławiu. No i widzisz głupia babo, a tak siałaś panikę, wyobrażałaś sobie cuda niewidy, niepotrzebnie. Dla poprawy humoru zabrałam mamę dziś na zakupy. Przeleciałyśmy miasto pędem i w zasadzie to zakupy wyszły z tego żadne. Na koniec jedynie kupiłam jedynie perfumy Max Mara, cudo -polecam. Ja zagorzała fanka Lolity Lempickiej aż do ostatniej grobowej deski, skusiłam się na inny zapach, zdradziłam ją tym samym. Musiałam sobie kupić coś na poprawę humoru. W piątek jedziemy do Solarisa, to już pewne. K ma urodziny w poniedziałek 18ste na dodatek, wiec w porozumieniu z mamą planujemy kupić jej markowe perfumy. Niech się dziewczyna cieszy - Moschino Funny stawiamy sobie za cel:). Mam nadzieję, że się spodobają. K ma w zasadzie wszystko, więc nie mam jako takiego pomysłu na prezent. torba odpada, biżuterii (w przeciwieństwie do mnie) nie nosi, ciuchy - są na porządku dziennym, czytać książek nie lubi, mp3 ma, komputer też. Co można więc kupić szalonej i przebojowej nastolatce, która ma w zasadzie wszystko? Wystarzałowe perfumy właśnie, co by się cieszyła, że ma firmowe-markowe cudo :)
A teraz zmykam na popołudniową kawę kochani i może o mała drzemkę zahaczę..w końcu mam dziś wolne, więc niech żyje urlop, delektuję się, a co mi tam...
Powered By Blogger

Pachnę Lolitą Lempicką

Pachnę Lolitą Lempicką

Uwielbiam zapach wanilii

Uwielbiam zapach wanilii

Uwielbiam błyskotki

Uwielbiam  błyskotki

Każdego dnia czekam na to, co przyniesie mi los

Każdego dnia czekam na to, co przyniesie mi los

Czekam na najważniejsze wydarzenie w życiu

Czekam na najważniejsze wydarzenie w życiu

Odpoczywam przy filiżance pysznej cynamonowej

Odpoczywam przy filiżance pysznej cynamonowej

Patrzę, bo oczy są zwierciadłem duszy

Patrzę, bo oczy są zwierciadłem duszy

Czuję się częścią wielkiego świata

Czuję się częścią wielkiego świata

Stąd mam najpiękniejsze wspomnienia

Stąd mam najpiękniejsze wspomnienia

Marzę aby zobaczyć więcej

Marzę aby zobaczyć więcej

Bywam kontrowersyjna

Bywam kontrowersyjna

Obserwatorzy