O sobie samej:

" I think of myself as an intelligent, sensitive human with the soul of a clown, which always forces me to blow it at the most important moments"

środa, 1 lipca 2009

Raz na wozie, raz pod wozem...

Ten wszechobecny upał doprowadza mnie do szału. W murach na szczęście nie czuję, tych 30 stopni. A teraz odpoczywam w domu.
K miała wczoraj straszny dzień. Okazało się, że nagle jej A wyjeżdża do pracy do Anglii....umarła. Najpierw nerwy, wyzwiska, krzyk i potworny ryk...potem żal i szloch, który nie pozwalał mi zasnąć. Starałam się tłumaczyć, że to nie koniec świata, że ja w kilka dni potem jak poznałam A, również musiałam zmagać się z samotnością...bo A wyjechał też do siostry do Londynu na 2 miesiące. Tak bardzo starałam się wczuć w to co ona czuje, a przecież znam to doskonale...strasznie mocno ją z mamą przytuliłyśmy i pozwoliłyśmy się jej wypłakać...potem już na spokojnie przetrawiła fakty, zadzwoniła do niego i uspokoiła się. Strasznie mi jej żal, powstrzymywałam się od tego aby nie siąść i nie płakać z nią. Ale wiem, też, że wszystko jest do przeżycia, przeczekania. Wytłumaczyłam jej, że wyjdzie im/jej to na dobre, że ich uczucie przybierze na sile, wyluzują się, odpoczną od siebie. Temu żalowi towarzyszy lęk, że A ją zostawi, że pozna kogoś innego, że nie będzie dzwonił, pisał. Jeśli miałby ją zostawić, to zrobiłby to bez względu na to gdzie by był. Tak to zawsze sobie i innym tłumaczę, bo w to wierzę. Okazuje się, że jego rodzice sami poniekąd zaplanowali mu z góry ten wyjazd...no cóż...wierzę, że wszystko będzie dobrze, a K przeczeka to wszystko, wypłacze miliony łez ale się wzmocni. Tego jej potrzeba, jest potwornie słaba psychicznie i chwiejna emocjonalnie. Jest nadpobudliwa i momentami psychopatyczna...Ta cała sytuacja mnie jakoś przygnębiła...tym bardziej jak przypomniałam sobie, że przed tym całym zdarzeniem u K w pokoju spadł obraz...sam po prostu ze ściany...wytłumaczyłyśmy sobie to tym, że był słabo przymocowany...teraz już wiem i nawet jeśli nie wiedziałam i nie wierzyłam to myślę, że to był znak...mama też to potwierdziła...głupie to wszystko...i wszystko się chrzani. Dokumentnie. Zawładnęła mną taka melancholia i smutek, boli mnie to, że komuś kogo kocham jest źle czuję, że najchętniej uchroniłabym wszystkie najbliższe mi osoby od złego...



"Szczęście nie jest przecież stanem wiecznym. Zresztą i też nie okresowym. Szczęście to po prostu taki skurcz serca, którego doznaje się czasami kiedy człowieka przepełnia taka radość , że wprost trudno ją znieść. Znika równie szybko jak się pojawia. I nie ma go dopóki nie nadejdzie znowu, by sprawić, że człowiek uzna to za najwspanialszy dar"

- Margit Sandemo

1 komentarz:

  1. Kochana będzie dobrze, święta racja, z eprzetrwają ta rozłąkę, to wzmocni ich związek.

    OdpowiedzUsuń

Powered By Blogger

Pachnę Lolitą Lempicką

Pachnę Lolitą Lempicką

Uwielbiam zapach wanilii

Uwielbiam zapach wanilii

Uwielbiam błyskotki

Uwielbiam  błyskotki

Każdego dnia czekam na to, co przyniesie mi los

Każdego dnia czekam na to, co przyniesie mi los

Czekam na najważniejsze wydarzenie w życiu

Czekam na najważniejsze wydarzenie w życiu

Odpoczywam przy filiżance pysznej cynamonowej

Odpoczywam przy filiżance pysznej cynamonowej

Patrzę, bo oczy są zwierciadłem duszy

Patrzę, bo oczy są zwierciadłem duszy

Czuję się częścią wielkiego świata

Czuję się częścią wielkiego świata

Stąd mam najpiękniejsze wspomnienia

Stąd mam najpiękniejsze wspomnienia

Marzę aby zobaczyć więcej

Marzę aby zobaczyć więcej

Bywam kontrowersyjna

Bywam kontrowersyjna

Obserwatorzy