Zacznę od rzeczy miłych i przyjemnych. Zamówiłam suknię! W końcu się zdecydowałam...a co, ile będę czekać? Zaliczka wpłacona więc przepadło :) Byłam razem z mamą A, miała łzy w oczach jak zobaczyła mnie w sukni...więc chyba wypadałam koncertowo :)
Czy to piątek 13-go, czy poniedziałek dla mnie nie ma to chyba większego znaczenia...ważne, że 13-go...nienawidzę tej daty i wcale ale to wcale nie jestem przesądna! Jednakże, w tym dniu zawsze coś niedobrego musi się wydarzyć. Chciano mnie dziś wmanewrować w nieprzyjemną rzecz, więc powiedziałam co myślę, zagotowałam się a potem przez 2h nie odzywałam się do koleżanki z biura. Mam dość! najzwyczajniej w świecie dość...a jeszcze wygląda na to, że będę musiała tłumaczyć się z czegoś za co w ogólnie nie czuję się winna...szukaj tu sprawiedliwości. Jak tym wszystkim piznę, to odetchnę, ale nie mogę...mogę tylko ponarzekać, powkurzać się, zdenerwować, a jak trzeba to i popłakać cichutko w kąciku...i to by było na tyle. Nie potrafię w dzisiejszym dniu znaleźć choćby jednego przyjemnego akcentu...nie potrafię. Czuję, że bardzo potrzebuję odpoczynku...ale na tym to wszystko się kończy. Czuję się wypluta i przepuszczona przez wyżymaczkę. Idę odpocząć. Coś oglądnąć. Wybyczyć się. Poczytać Was. A na poprawę nastroju moje konto zasiliło się: cudną torbą w kolorze latte, białą sukienką i koronkowym biustonoszem...na osłodzenie gorzkiego dnia.
Czy to piątek 13-go, czy poniedziałek dla mnie nie ma to chyba większego znaczenia...ważne, że 13-go...nienawidzę tej daty i wcale ale to wcale nie jestem przesądna! Jednakże, w tym dniu zawsze coś niedobrego musi się wydarzyć. Chciano mnie dziś wmanewrować w nieprzyjemną rzecz, więc powiedziałam co myślę, zagotowałam się a potem przez 2h nie odzywałam się do koleżanki z biura. Mam dość! najzwyczajniej w świecie dość...a jeszcze wygląda na to, że będę musiała tłumaczyć się z czegoś za co w ogólnie nie czuję się winna...szukaj tu sprawiedliwości. Jak tym wszystkim piznę, to odetchnę, ale nie mogę...mogę tylko ponarzekać, powkurzać się, zdenerwować, a jak trzeba to i popłakać cichutko w kąciku...i to by było na tyle. Nie potrafię w dzisiejszym dniu znaleźć choćby jednego przyjemnego akcentu...nie potrafię. Czuję, że bardzo potrzebuję odpoczynku...ale na tym to wszystko się kończy. Czuję się wypluta i przepuszczona przez wyżymaczkę. Idę odpocząć. Coś oglądnąć. Wybyczyć się. Poczytać Was. A na poprawę nastroju moje konto zasiliło się: cudną torbą w kolorze latte, białą sukienką i koronkowym biustonoszem...na osłodzenie gorzkiego dnia.
Wspaniały sposób poprswienia sobie humorku:)A którą suknie ostatecznie wybrałaś??
OdpowiedzUsuńNineczko...specjalnie nic nie mówiłam...wybrałam ostatnią, na żywo jest cudna...wspaniale leży, ma pięny tren i najlepiej się w niej czuję...:)
OdpowiedzUsuńOstatnią oj zaraz zerknę która to :)
OdpowiedzUsuńWidziałam śliczna jest:)
OdpowiedzUsuńtak-zakupy to wspaniały pomysł na poprawe humoru;)
OdpowiedzUsuńtakie poprawianie humoru to uwielbiam, szczególnie ciuszki poprawiają podły nastrój :) no ta mamusia rozkleila sie przy wyborze sukni... no ale co w końcu córcie wydaje za mąż :) tez bym chciala byc na etapie wyboru sukni....
OdpowiedzUsuń